czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 2

Veronica zastanawiała się nad tym co usłyszała od Hope przez cały czas, kiedy przygotowywała drinki zamawiane przez klientów. Nie zwracała uwagi na płeć przeciwną, ani nie przejmowała się czy mężczyźni zwracają uwagę na nią. Nigdy wcześniej jej to nie interesowało, ale nagle chciała to sprawdzić. W trakcie pracy ukradkiem zerkała na nich, kiedy zamawiali alkoholowe napoje i sprawdzała czy oni patrzą na nią. Nie było jej to do niczego potrzebne i dziwnie się czuła robiąc to, więc w końcu zrezygnowała z tego. Nie chciała zmieniać swojego postanowienia o byciu singielką. Wystarczyło jej, że dała się oszukać raz i nie chciała przeżywać tego po raz kolejny. Nie chciała nawet tego wspominać, to była pomyłka, błąd i nie zamierzała popełniać go znowu.
– Veronica, dzisiaj zastąpisz Amber w barze na drugim piętrze.
Z zamyślenia wyrwał ją głos jej szefa. Był to facet około pięćdziesiątki, miał krótko ścięte włosy i w zasadzie nie wyróżniał się z tłumu niczym.
– Ja? – zapytała z lekkim niedowierzaniem. Na drugim piętrze znajdowała się sekcja dla VIP-ów i pracowały tam dziewczyny, które jak to określał właściciel „prezentowały się odpowiednio" dla tego rodzaju gości. Mówiąc potocznie, tylko najładniejsze dziewczyny miały szansę tam się znaleźć. To było coś w rodzaju awansu, bo goście tam to głównie bogacze, ale przynajmniej większość z nich miała klasę i nie śliniła się jak nastolatkowie tutaj, a dzięki napiwkom można było zarobić zdecydowanie więcej.
– Tak, ty. – Skinął głową. – Naprawdę nie mam czasu, więc ruszaj się, bo Linda została tam sama. – Posłał jej ostrzegawcze spojrzenie i zniknął. Veronica spojrzała na Hope, która przysłuchiwała się tej krótkiej wymianie zdań, ze zdziwieniem wypisanym na jej twarzy.
– No nie patrz tak na mnie tylko idź tam. I jeżeli jeszcze raz usłyszę, że jesteś brzydka to cię skopię, bo teraz dostałaś dowód, że jednak ja miałam rację. – Uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Jasne – mruknęła. Nie wiedziała, co innego miała jej powiedzieć, więc od razu skierowała się po schodach na drugie piętro. Stałą cechą pomieszczeń dla VIP-ów było to, że było tu zdecydowanie ciszej niż na dole, a wystrój przypominał trochę kasyno w Las Vegas, ale w naprawdę dobrym guście. Veronica nie rozglądała się specjalnie, bo widywała to pomieszczenie kilkakrotnie, kiedy musiała sprzątać, żeby otrzymać dodatkowe pieniądze. Od razu skierowała się do baru, który znajdował się po lewej stronie. Po drodze wygładziła granatową koszulkę z nazwą lokalu, którą pracownicy musieli obowiązkowo nosić i weszła za ladę.
Linda była średniego wzrostu dziewczyną o ciemnych oczach i prostych blond włosach, której figury zazdrościła jej niejedna dziewczyna. Veronica tak naprawdę znała tylko jej imię. Co prawda kiedyś zamieniła z nią kilka zdań, ale na tym się to zakończyło, mimo to wydawała jej się miłą dziewczyną.
– Dobrze, że jesteś – odetchnęła z ulgą na widok Hamilton. – Dzisiaj jest strasznie dużo klientów i nie mam pojęcia w co mam włożyć ręce. Ciągle biegam od baru do stolików i tak w kółko.
– Teraz już nie musisz. – Veronica posłała jej przyjazny uśmiech.
– To na początek zanieś to do stolika numer 6. – Wskazała na okrągłą tacę na ladzie, na której stały dwie szklanki wypełnione kolorową cieczą. Veronica chwyciła tacę i bez słowa skierowała się do stolika. Każdy stolik był od siebie oddzielony za pomocą wysokich oparć kanap, które znajdowały się wokół nich. Przy stoliku numer 6 siedziało dwóch mężczyzn. Veronica nie zwróciła na nich uwagi, podeszła i postawiła na stoliku ich zamówienie. Kiedy to robiła, usłyszała głos jednego z nich.
– Hej, kochanie. Jestem Lucas, a ty?
Hamilton uniosła głowę i spojrzała na młodego bruneta o ciemnych oczach, który przed chwilą się do niej odezwał. W duchu przewróciła oczami, a w rzeczywistości przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech.
– A ja nie jestem zainteresowana – powiedziała i odwróciła się, a zaraz potem skierowała z powrotem w stronę baru. Odchodząc usłyszała lekko zachrypnięty głos drugiego z nich.
– Stary, właśnie dostałeś kosza – zaśmiał się.
– Pierdol się, Bieber. Na ciebie nawet nie spojrzała.
Bieber? Słyszała już to nazwisko podczas wizyty Amandy. Czyli to jej syn? Veronica pokręciła głową, przecież posiadanie tego samego nazwiska nie oznacza, że te osoby są spokrewnione. Nie zastanawiała się nad tym dłużej i zwyczajnie wróciła do pracy. Tym razem Linda zajęła się dostarczaniem zamówień do klientów, a ona została za barem. Zajęła się wycieraniem szklanek, kiedy przy barowym stoliku usiadł dobrze zbudowany szatyn o brązowych oczach z delikatnym uśmiechem rozciągniętym na jego różowych ustach.
– Hej.
– Co dla ciebie?
Jednak nie dostała odpowiedzi. Chłopak wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, co z jednej strony ją zdziwiło, a z drugiej było trochę przerażające. Pomachała mu dłonią przed twarzą i po raz kolejny powtórzyła pytanie.
– Huh? – mruknął, jakby dopiero co wrócił do rzeczywistości.
– Pytałam co ci podać.
– Sex on the beach. – W odpowiedzi skinęła głową i zabrała się za przygotowywanie drinka. – A w ramach zamówienia mogę dostać twój numer?
Veronica spojrzała na niego z rozbawieniem.
– Całkiem ciekawy pomysł, ale nie.
– Ty chyba masz serce z kamienia. Rozumiem, że spławiłaś Lucasa, ale mnie?
– Widocznie masz dzisiaj pecha. – Wzruszyła ramionami, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Przynajmniej próbowałem – westchnął teatralnie przez co Hamilton nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu. Dokończyła mieszanie alkoholowego napoju i postawiła przed nim drinka.
– Tak w ogóle to przepraszam cię za mojego kumpla. Powiedzmy, że wychowywał się w puszczy i jest troszeczkę niecywilizowany.
– Więc ty jesteś ten cywilizowany w waszym duecie?
– Dziwnie to zabrzmiało – powiedział przeciągając końcówkę.
– To zależy jak to zrozumiałeś – powiedziała i podeszła do kolejnego klienta. Wróciła do niego, kiedy szatyn po raz trzeci próbował zwrócić jej uwagę.
– Pomyślałem o tym i chyba źle to zrozumiałem, więc potrzebuję podpowiedzi.
– Nie chodziło mi o to, że jesteście razem....chyba że jesteście....
– Nie!-przerwał jej. – Ja preferuję płeć piękną i jedna jej przedstawicielka właśnie przede mną stoi. – Uśmiechnął się do niej. Veronica odchrząknęła, kiedy poczuła ciepło na swoich policzkach. Nigdy nie uważała się za piękną i nie potrafiła nic poradzić na to, że za każdym razem, kiedy słyszała komplement rumieniła się.
–Wracając do tematu...Chodziło mi o to, że skoro to twój kumpel to tworzycie duet, rozumiesz?
–Chyba tak, ale kontynuuj.
–I w tym duecie jesteście swoimi przeciwieństwami. Jak sam to określiłeś ty jesteś ten cywilizowany a on niekoniecznie.
–Teraz rozumiem, ale ten duet nadal źle brzmi.
– Faceci i ich ego.– Pokręciła głową z rozbawieniem. –Zawsze się obrażają, kiedy ktoś uzna ich za gejów – mruknęła pod nosem.
– Teraz chyba się na ciebie obrażę. – Skrzyżował ramiona na piersi i wydął usta.
– Huh?
– Słyszałem co powiedziałaś i to nie było miłe.
– Czyli miałam rację. – Uśmiechnęła się. – Mogę cię o coś spytać?
– Chcesz mój numer? – Uśmiechnął się łobuzersko.
– Nie. Zastanawiam się tylko dlaczego tutaj jesteś...Wiesz, bo na to piętro przychodzą głównie starsi faceci. – Wyjaśniła, kiedy chłopak uniósł jedną brew do góry w pytającym geście. – Nie wolałbyś być na dole, bawić się z ludźmi w twoim wieku?
– Nie sądziłem, że tak szybko będziesz chciała się mnie pozbyć.
–Nie...nie, ja... – Próbowała zaprzeczyć, ale przestała, kiedy usłyszała jego śmiech.
– Żartowałem. – Pokręcił głową z rozbawieniem. – Rzadko tu przychodzę i masz rację, zwykle jestem na dole, ale dzisiaj chciałem odrobiny spokoju, więc jestem tutaj. – Wzruszył ramionami.
– W tym wieku chcesz spokoju? – Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Nawet nie wiesz ile mam lat.
– Nie wiem, ale wyglądasz młodo...chyba, że to efekt operacji plastycznych.
– Bardzo zabawne... Wracając do tematu, tak chciałem spokoju, a nie miałem zamiaru siedzieć w pustym domu, więc przyszedłem tutaj.
Veronica milczała przez chwilę. Obstawiała, że chłopak miał niewiele ponad dwadzieścia lat, a ten pusty dom i spokój, którego chciał jakoś do niego nie pasowały, ale jak to mówią nie oceniaj książki po okładce.
– Więc chciałeś spokoju i przyszedłeś ze swoim kumplem...przykro mi, jeżeli to cię urazi, ale on nie wygląda na definicję spokoju.
– Po prostu nie chciałem być sam, ale znalazłem lepsze towarzystwo niż Lucas. – Puścił jej oczko. Hamilton była zdziwiona, nie zwracała uwagi na facetów, ale ten był inny. W jednym momencie był naprawdę zabawny, a chwilę potem okazuje się, że mieszka sam i szuka spokoju. W żaden sposób to do siebie nie pasowało i tym bardziej ją to intrygowało, chociaż wiedziała, że widzi tego chłopaka prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz w życiu.
– Przepraszam cię na moment. – Posłała mu przepraszający uśmiech i odeszła, kiedy zawołała ją Linda. Wróciła po kilkunastu minutach, a chłopak nadal siedział w tym samym miejscu i nadal pił tego samego drinka.
– Nie smakuje ci?
– Huh?
– Drink. Męczysz się z nim dobre pół godziny i nie wypiłeś nawet połowy. Chcesz coś innego?
– Nie, jest w porządku. Po prostu się zastanawiam.
– Nad czym? Jeżeli mogę wiedzieć.
– Nie widziałem cię tu wcześniej. Długo tu pracujesz?
– Jakieś pół roku.
– Szkoda, że nie zauważyłem cię wcześniej.
– Bo?
– Powiedzmy, że ciężko jest poznać normalną dziewczynę, z którą można porozmawiać.
– Odbiorę to jako komplement. – Uśmiechnęła się delikatnie.
– Słuchaj, muszę już iść, a nawet nie znam twojego imienia.
– Ja twojego też nie. – Wzruszyła ramionami.
– Justin. – Uśmiechnął się. – Powiesz mi swoje?
– To raczej niepotrzebne. I tak widzimy się pierwszy i ostatni raz.
Justin milczał przez kilka chwil, a potem przeniósł wzrok z blatu baru na Veronicę.
– Wychodzi na to, że będę się musiał postarać, żeby poznać twoje imię. W takim razie do zobaczenia, piękna nieznajoma. – Uśmiechnął się po raz ostatni w jej stronę, wstał i po tym jak na blacie położył dużo większą sumę pieniędzy niż powinien, wyszedł.
– To było dziwne – wyszeptała do siebie. Najpierw jakaś kobieta próbuję ją swatać ze swoim synem, a teraz ten chłopak. Veronica miała tylko nadzieję, że pozostałe godziny będą pozbawione podobnych niespodzianek. Chociaż musiała przyznać, że Justin był przystojny i intrygujący, ale jakie to ma znaczenie, kiedy więcej się nie zobaczą. Bo nie zobaczą, prawda?

Emma pomimo wczesnych godzin porannych siedziała na obrotowym prześle przed biurkiem z ciemnego drewna w swoim pokoju. Nie mogła spać i chociaż wielokrotnie próbowała zasnąć, kiedy jej powieki mimowolnie opadały, za każdym razem, gdy kładła się do łóżka zmęczenie natychmiast ustępowało. Jej mózg działał na najwyższych obrotach, a wszystkie skupiały się na znienawidzonej przyrodniej siostrze. Nie potrafiła znieść jej obecności, a wszystko co robiła podnosiło jej ciśnienie, nawet sam fakt, że oddychała w tym samym pomieszczeniu. Jej zdaniem miała prawo się tak czuć, bo to ona była powodem wszystkich problemów w ich rodzinie. Wszystkie kłótnie jej rodziców i napięta atmosfera w domu stały się codziennością. Wszystko zaczęło się w momencie, kiedy jej matka znalazła narkotyki w jej pokoju. Potem wszystko potoczyło się samo. Emma nie chciała, żeby małżeństwo jej rodziców, a zarazem ich rodzina, się rozpadło. Jedynym sposobem, żeby tego uniknąć było pozbycie się Veroniki z domu tak, żeby nie powodowało to dalszych problemów. I właśnie to stało się jej priorytetem. Mimo wszystko nie było to łatwe i Emma od dobrej godziny wpatrywała się w ścianę nerwowo uderzając palcami o blat biurka, licząc, że w jej głowie pojawi się jakikolwiek pomysł, nawet ten najbardziej nierealny, żeby mogła mieć jakiś punkt zaczepienia. Niestety jak na złość w tym momencie jej umysł był pusty. Przeklęła pod nosem i uniosła klapę laptopa, który znajdował się przed nią. Wiedziała, że już nie zaśnie, a skoro nic nie mogła wymyślić to, żeby zająć sobie czas postanowiła pogrzebać w internecie. Kiedy otworzyła przeglądarkę, ukazała się ostatnia strona, na której była. Patrzyła na to kilka chwil i przypomniała sobie, że zaglądała tu, żeby odrobić pracę domową z historii. Już miała wpisywać adres jednego z portali społecznościowych, kiedy jej uwagę przykuł tytuł artykułu, który umieszczony był w wąskiej kolumnie z boku strony.

„Aranżowane małżeństwo-czyli sposób na zmniejszenie liczby rozwodów."

W momencie, kiedy przeczytała dwa pierwsze słowa, z których składał się tytuł, kąciki jej ust powędrowały w górę. Bez wahania kliknęła na tytuł artykułu i kiedy jego pełna wersja pojawiła się na ekranie, uważnie zaczęła czytać każde słowo.

W Stanach Zjednoczonych nawet połowa małżeństw kończy się rozwodem. Dzieje się tak mimo to, że ludzie mogą sami szukać sobie partnera na resztę życia. Tymczasem w pewnych kulturach wciąż popularne są małżeństwa aranżowane.

Małżeństwo aranżowane to rodzaj małżeństwa w społeczeństwach tradycyjnych, gdzie przyszły małżonek/małżonka jest wyszukiwana przez rodziców, często z pomocą swata, astrologa itd. W zależności od społeczności zdanie osób bezpośrednio zainteresowanych nie jest brane pod uwagę, albo też w niewielkim stopniu. Małżeństwa aranżowane do tej pory dominują na przykład w Indiach. Do początku XX w. było też normą w Europie i Japonii.

Badania pokazują, że aranżowane małżeństwa kończą się rozwodem tylko w 5% przypadków. Czy aranżowanie małżeństw powinno powrócić do łask?

200 lat temu w europejskim kręgu kulturowym na decyzję o zawarciu związku małżeńskiego wpływała zamożność i pochodzenie przyszłego współmałżonka. Związek nie opierał się na uczuciach, był czymś w rodzaju transakcji. Zazwyczaj młodzi nie decydowali, kogo poślubią. Decyzję za nich podejmowali rodzice. Pomimo tego, że aranżowane małżeństwo kojarzy się nam negatywnie, małżeństwa te są zgodne i szczęśliwe w przeciwieństwie do większości małżeństw, w których partnerzy sami wybierają sobie swoją drugą połowę. Powstaje tu pytanie, czy rzeczywiście powinniśmy tak negatywnie postrzegać aranżowanie małżeństwa? Być może jest to sposób na tworzenie udanych związków małżeńskich, a tym samym szczęśliwego społeczeństwa.

Kiedy skończyła czytać, na jej twarzy widniał ogromny uśmiech. Była pewna, że znalazła idealny sposób na pozbycie się siostry z domu. Wiedziała, że ojciec nie znosi swojej drugiej córki tak samo jak ona, chociaż nigdy nie przyznał tego otwarcie i dlatego Emma była pewna, że ten pomysł przypadnie mu do gustu. Nie mogła mu tego powiedzieć otwarcie, bo zapewne wściekłby się, że postrzega go jako kogoś, kto chce sprzedać krew ze swojej krwi. I nawet jeżeli by tak było to nikt nie miał prawa powiedzieć mu tego wprost. Dla Emmy nie koniecznie miało to sens, ale właśnie taki charakter miał jej ojciec. Przez moment zastanawiała się w jaki sposób mu o tym powiedzieć, żeby zrozumiał, a jednocześnie go nie zdenerwować, kiedy powie to zbyt dosłownie. Mimo to, że znowu nic nie przychodziło jej do głowy, nie psuło to jej humoru. Nareszcie miała idealny pomysł i teraz musiała go tylko wcielić życie.
Do godziny szóstej nad ranem nie spała, radość, która wypełniała każda komórkę jej ciała, nie pozwalała jej przymknąć powiek nawet na sekundę. Gdy zbliżał się moment, kiedy jej ojciec wstawał do pracy, do jej głowy wpadł pomysł, który miała nadzieję, że się powiedzie. Z szuflady biurka wyciągnęła kartkę papieru i długopis i powędrowała do kuchni, gdzie jak zwykle o tej porze jej ojciec powinien pić swoją poranną kawę. Nie myliła się. Thomas ubrany w ciemny garnitur siedział przy stole w jadalni i popijał kawę, jedząc śniadanie, które stanowiła jajecznica, i czytając dzisiejszą gazetę.
– Cześć, tatusiu – powiedziała, podchodząc i całując go w policzek.
– Dzień dobry, córeczko – odpowiedział jej z uśmiechem na twarzy. – Dobrze spałaś?
– Tak...Tato, mogę ci zadać kilka pytać? – spytała, patrząc na niego z niewinną miną, kiedy siadała na krześle obok niego.
– Na jaki temat? – Uniósł wzrok znad gazety.
– Mamy taką pracę domową, musimy napisać wypracowanie na temat aranżowanych małżeństw i musimy spytać kilka osób o ich zdanie na ten temat i to opisać. Nie chcę pytać obcych ludzi, więc przyszłam do ciebie, a chciałabym napisać to dzisiaj po powrocie ze szkoły, a wtedy nie będzie cię w domu, więc chciałabym zapytać cię teraz. Mogę? – powiedziała, kładąc kartkę i długopis na stole.
– Oczywiście, córeczko. – Skinął głową.
– Dobrze...pierwsze pytanie. Czy uważasz, że aranżowane małżeństwo to dobry wynalazek? – Przyłożyła kocówkę długopisu do kartki i spojrzała na swojego ojca.
– W gruncie rzeczy tak. – Skinął głową. – Ludzie często są zaślepieni przez miłość i nie dostrzegają wad swojego partnera. Natomiast w przypadku aranżowanych małżeństw na przyszłego małżonka patrzy inna osoba i może zobaczyć coś, co może przeoczyć osoba zakochana.
– Czyli popierasz takie małżeństwa? – Udała, że zapisuje coś na kartce, kiedy tak naprawdę rysowała pozbawione sensu linie.
– Tego nie powiedziałem. Aranżowane małżeństwo jest dobrym rozwiązaniem dla osób, które nie są na tyle odpowiedzialne i dojrzałe, żeby wybrać sobie partnera na resztę swojego życia.
– Czyli gdybyś miał nieodpowiedzialne dziecko to zdecydowałbyś się na taki krok?
– Tak.
– W innym wypadku nie popierasz tego pomysłu? – Ponownie narysowała kilka linii na kartce.
– Nie. Jeżeli osoba jest odpowiedzialna i widzi wady swojego partnera i je akceptuje i jest pewna, że chce z nim spędzić resztę życia to nie widzę sensu w aranżowaniu jej małżeństwa, kiedy sama jest w stanie stworzyć szczęśliwy związek małżeński.
Emma nakreśliła kilka bliżej nieokreślonych znaczków tak, aby ojciec nie widział co pojawia się na kartce i skinęła głową na jego odpowiedź.
– Dziękuję, tatusiu. – Uśmiechnęła się w jego stronę.
– Cieszę się, że ci pomogłem. – Odwzajemnił jej gest i złożył gazetę, odkładając ją na bok.
– Tato, mogę coś powiedzieć? – zapytała, kiedy Thomas zaczął konsumować swoje śniadanie. W odpowiedzi skinął głową, a Emma rozejrzała się czy w zasięgu jej wzroku nie ma Lucy.
– Tak się zastanawiam, bo Veronica ma już dwadzieścia lat i nawet nie miała chłopaka. Wiesz, chciałabym, żeby założyła rodzinę i miała męża, ale nie jestem pewna czy ona kogoś sobie znajdzie. Myślę, że aranżowane małżeństwo jest tym czego ona potrzebuje, ale ja nie jestem osobą, która powinna o tym decydować – westchnęła na koniec, żeby podkreślić swoje słowa. Thomas wpatrywał się w nią przez kilka chwil ze zdziwieniem na twarzy, a z jego ust nie wydobyło się ani jedno słowo.
– No cóż...smacznego, tato. Muszę przygotować się do szkoły – powiedziała, wstała od stołu i skierowała się w stronę pokoju. Po niewielkim błysku w oku jej ojca wiedziała, że zaszczepiła w nim tę myśl. Teraz musiała tylko czekać, aż ojciec zdecyduje wykonać się ten krok i była przekonana, że nie będzie musiała czekać długo.

~~~~~~~~
Z racji tego, że mamy dzisiaj ostatni dzień roku 2015, a w zasadzie ostatnie kilkanaście minut to przychodzi czas na życzenia :) Skoro zaczyna się nowy rok to życzę wam przede wszystkim szczęścia, bo do tego dąży każdy człowiek w każdym momencie swojego życia. Poza tym spełnienia marzeń i żebyście nie zapominali, że same się nie spełnią..jakbym ja to powiedziała nawet w salonie gier, żeby wyciągnąć wygraną z maszyny trzeba wrzucić monetę, a dla was tą monetą jest ciężka praca. Podsumowując, życzę wam, żeby wszystkie wasze plany poszły po waszej myśli w tym nowym roku. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochani :) Widzimy się w nowym roku 2016!
Ten rozdział to taki prezencik z okazji nowego roku :) Postarałam się chociaż ciężko było mi dostać się do laptopa xd


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz