sobota, 7 maja 2016

Rozdział 5

Drzwi windy rozsunęły się, ukazując pusty korytarz wyłożony czerwoną wykładziną, która przypominała dywan. Ściany miały kremowy kolor, a po obu stronach na całej długości korytarza ustawione były ogromne donice, w których znajdowały się rośliny o podłużnych liściach. Amanda wyszła z windy i stawiając krok za krokiem w kilkucentymetrowych, czarnych szpilkach podeszła do wysokiego biurka, za którym siedziała kobieta wyglądająca na mniej więcej 40 lat.
– Chciałabym zobaczyć się z Panem Thomasem Hamiltonem – powiedziała, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Była Pani umówiona?
– Tak. Amanda Bieber.
– Proszę chwilę poczekać.
W trakcie, kiedy kobieta wykonywała telefon, Amanda zerknęła na przeszkloną ścianę, która dawała świetny widok na Nowy Jork. Stała tam czarna kanapa i niski, szklany stolik, co tworzyło coś w rodzaju poczekalni. Pomimo tego, że była to jedna z najlepszych kancelarii w mieście, nie mieściła się w oddzielnym budynku. Kancelaria rozmieszczona była na trzech piętrach w wieżowcu w centrum miasta.
– Pan Hamilton już na Panią czeka. Proszę iść do końca korytarza, potem skręcić w prawo. Na drzwiach gabinetu jest tabliczka, więc bez problemu Pani trafi.
Amanda skierowała się we wskazanie miejsce, nie obdarzając kobiety nawet zwykłym „dziękuję". Znalezienie celu nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Stanęła przed drewnianym drzwiami, na których znajdowała się złota tabliczka. Kobieta zapukała delikatnie w drewnianą powierzchnie i weszła, kiedy z wewnątrz usłyszała „proszę". W pomieszczeniu dominowały dwa kolory, biały i czarny. Po lewej stronie stała ciemna kanapa, dwa fotele i szklany stolik. Po prawej biało-czarny, nowoczesny regał. Obok stało biurko z ciemnego drewna, za którym ubrany w ciemny garnitur siedział Thomas Hamilton.
– Amanda Bieber. Miło cię widzieć – powiedział, podnosząc się ze swojego miejsca. Podszedł do niej i uścisnął jej dłoń.
– Proszę, usiądź.
Kiedy oboje zajęli swoje miejsca, Thomas nachylił się delikatnie i oparł łokcie na biurku.
– Co cię do mnie sprowadza?
– Chcę wiedzieć czy przemyślałeś moją propozycję.
Hamilton wpatrywał się w nią przez kilka sekund bez słowa, a jego usta zacisnęły się w cienką linię.
– Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
– Nie składałabym Ci tej propozycji, gdybym nie była pewna tego co mówię – powiedziała, zakładając nogę na nogę.
– Jaką masz pewność, że twój syn się zgodzi?
– Tym nie musisz się martwić. Jestem bardziej niż pewna, że się zgodzi. – Jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.
– Nadal nie jestem do tego przekonany. – Pokręcił głową, prostując się na fotelu.
– Mój syn ma 22 lata i to jest odpowiedni moment, żeby sobie kogoś znalazł, ale jest tak zajęty pracą, że nie ma na to czasu, a ja chcę mieć pewność, że wybierze dobrze. Nie chcę, żeby trafił na jakąś ladacznicę, która chce tylko jego pieniędzy.
– Rozumiem, ale nie sądzę, żeby...
– Thomas, bądź ze mną szczery. Czemu nie chcesz się zgodzić? – przerwała.
Hamilton nabrał powietrza i wypuścił je ustami, kręcąc przy tym głową.
– Veronica była ćpunką, więc jak możesz myśleć, że pasuje do wykształconego i bogatego faceta jak twój syn? Ona nie jest kimś, kim można się chwalić całemu światu.
Amanda milczała chwilę.
– W takim razie pomyśl o tym inaczej. To pomorze jej poprawić wizerunek. Z resztą nie tylko jej, to dotyczy całej twojej rodziny.
– Jesteś tego pewna? – Spojrzał na nią podejrzliwie.
– Całkowicie.
– Przygotuję umowę...Justin się na to zgodzi?
– Nie będę musiała go długo namawiać.
Po tym jak ustalili szczegóły, które miały być zawarte w umowie, uścisnęli sobie dłonie na pożegnanie i Amanda opuściła budynek.


Zastanawiasz się czasami jak widzą cię inni ludzie? Czy widzą cię tak samo jak ty siebie, czy może zupełnie inaczej? W tym momencie dokładnie takie myśli przewijały się przez głowę Veroniki. Wydawało się jej, że zdążyła znaleźć odpowiedź. Widocznie ludzie widzą nas inaczej, niż my siebie. Ona uważała siebie za nudną osobę. Jej życie mijało na pracy, czytaniu książek i unikaniu ojca. Nie widziała w sobie czegoś ciekawego, czy intrygującego, ale skoro Justin się nią zainteresował to musiał coś zobaczyć, tak? Jednak zaraz potem zwątpiła w swoją teorię. Zaczęła myśleć, że Justin zwyczajnie zadaje się z nią, żeby pisały o nim gazety, nawet jeżeli wcale nie potrzebował rozgłosu, bo przecież najbardziej pożądany kawaler w Nowym Jorku spotykający się z byłą narkomanką to idealny temat na pierwsze strony gazet. I nawet pomijając wnioski, do których teraz doszła, zamierzała zakończyć tę znajomość na tym jednym spotkaniu. Nie chciała więcej problemów, a jak na razie Justin hojnie je na nią sprowadzał, chociaż wiedzieli się dopiero dwa razy, a właściwie trzy.
Veronica ostatni raz zlustrowała swoją sylwetkę w lustrze i przez moment zastanawiała się czy czarne leginsy, fioletowa tunika na grubych ramiączkach i czarne trampki do siebie pasują, ale po kilku sekundach odeszła od lusterka. Nie miała zamiaru się stroić, poza tym miała ubrać się zwyczajnie, jak określił to Justin w kolejnej wiadomości, którą od niego dostała. Nie wiedziała czego się spodziewać, bo przecież poza kilkoma informacjami, które znalazła w internecie, nie wiedziała o nim nic. I to jeszcze bardziej ją intrygowało. Przeklęła się za to w myślach i po tym jak do niewielkiej czarnej torebki włożyła telefon, klucze od domu i portfel, wyszła z domu unikając kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Kiedy stanęła na chodniku, oparła się plecami o wysokie ogrodzenie posesji jej ojca. Przelotnie zerknęła na zegarek w telefonie, a kiedy na wyświetlaczu ukazała się godzina 19.07, jej brwi uniosły się w zdziwieniu. Czy człowiek, który prowadzi tak dobrze prosperującą firmę nie powinien przypadkiem wiedzieć czym jest punktualność? Przez moment zastanawiała się czy Justin w ogóle się pojawi. Jeżeli od początku chciał ją wystawić to czemu tak bardzo naciskał na to spotkanie? W jej głowie tworzyło się coraz więcej pytań dotyczących Justina Biebera, a fakt, że na żadne z nich nie znała odpowiedzi doprowadzał ją do szału.
– Czekam jeszcze 5 minut i wracam do domu – mruknęła do siebie. Skrzyżowała dłonie na piersi i przymknęła oczy, wsłuchując się w dźwięki Nowego Jorku. Tutaj godzina, którą wskazywał zegarek nie miała znaczenia, tutaj zawsze było głośno i tłoczno, więc pisk hamujących opon na asfalcie nie zwrócił jej uwagi. Veronica otworzyła oczy dopiero wtedy, kiedy do jej uszu dotarł dźwięk czyjegoś głosu.
– Przepraszam za spóźnienie.
Wzrokiem zlustrowała sylwetkę Justina. Miał na sobie jasne jeansy z przetarciami na kolanach, niebieską koszulkę i szarą bluzę, a na nogach czarne, sportowe buty, których marki nie mogła określić, a jego grzywka opadała mu na czoło. Kiedy Hamilton uniosła wzrok i ich spojrzenia się skrzyżowały, na jego twarzy widniał niewielki uśmiech.
– Wiesz, że jest coś takiego jak zegarek, prawda?
– Wiem, przepraszam. Musiałem dłużej zostać w pracy, a potem utknąłem w korku.
Potem zapadła cisza, a oni przyglądali się sobie nawzajem.
– I tak mamy opóźnienie, więc chyba powinniśmy już jechać – powiedział nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę. Veronica skinęła głową, na co Justin podszedł do samochodu stojącego za nim i otworzył drzwi od strony pasażera. Dziewczyna przez chwilę przyglądała się bordowej maszynie, ale z racji tego, że nie znała się na samochodach, nie potrafiła rozpoznać marki. Zajęła swoje miejsce, Justin zamknął za nią drzwi i usiadł na fotelu kierowcy. Jechali już kilka minut, a jedynym słyszalnym dźwiękiem było grające cicho radio.
– Gdzie jedziemy? – zapytała, nerwowo bawiąc się palcami. Czuła się niekomfortowo siedząc obok niego w ciszy.
– Możesz się domyślić, że nie jedziemy do żadnej drogiej restauracji.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie. – Pokręciła głową.
– Nica, rozluźnij się trochę. Przecież nie zamierzam cię porwać. – Na kilka sekund obrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się.
– Po prostu chcę wiedzieć gdzie jedziemy.
– Na razie zabieram cię do mojej ulubionej kawiarni, a potem coś wymyślimy.
– Myślałam, że ktoś taki jak ty planuje wszystko po kolei – mruknęła.
– Mogę planować, ale jaki jest w tym sens, kiedy tak naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć co się stanie dalej.
Veronica otworzyła usta, ale nie wydostało się z nich ani jedno słowo, więc zacisnęła je w cienką linię. Nie miała wielkiego doświadczenia z mężczyznami, ale odpowiedzi Justina zupełnie różniły się od tych, których udzielali mężczyźni na randkach we wszystkich filmach romantycznych, które oglądała. W zasadzie cała jej wiedza o płci przeciwnej pochodziła z nich. I w tym momencie stwierdziła, że cokolwiek wiedziała wcześniej nie ma zastosowania, jeżeli chodzi o człowieka, który siedział obok niej. Czy Justin Bieber mógł intrygować ją jeszcze bardziej? Zdecydowanie tak. Wszystko co mówił od momentu ich pierwszego spotkanie tworzyło wokół niego tą tajemniczą aurę. Veronica czuła się tak jak w momencie czytania fragmentu książki, przez który traciła poczucie czasu, przecież każdy kiedyś trafił na taki fragment, i im więcej czytała tym bardziej chciała wiedzieć co wydarzy się dalej. I im dłużej z nim rozmawiała i przebywała w jego towarzystwie tym więcej pytań powstawało w jej głowie i tym więcej chciała o nim wiedzieć. W tym momencie sama zdała sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji. Ta znajomość z pewnością nie zakończy się na tym jednym spotkaniu. Justin Bieber zbyt mocno ją intrygował, żeby teraz od tak po prostu o nim zapomnieć. Zacisnęła dłonie w pięści i po raz kolejny dzisiejszego wieczoru przeklęła się w myślach.
– Nica, wszystko w porządku?
– Co? – Obróciła głowę w jego stronę.
– Zaciskasz dłonie.
– Oh... – powiedziała, kiedy jej wzrok przeniosła na swoje dłonie. – Przepraszam – mruknęła, układając je na kolanach.
– Nie przepraszaj. Denerwujesz się?
– Nie, ja tylko... – urwała. Nie wiedziała co ma powiedzieć, bo z pewnością nie mogła powiedzieć mu, że myślała o nim i była za to na siebie wściekła.
– Nie denerwuj się. Nie masz czym. Ja po prostu chcę cię poznać i fajnie spędzić z tobą czas.
Nic mu na to nie odpowiedziała, bo w tym momencie silnik zgasł. Veronica dopiero teraz zorientowała się, że znajdują się na parkingu. Zanim zdążyła otworzyć drzwi, Justin zrobił to za nią.
– Dzięki – mruknęła, wysiadając. Spuściła głowę, żeby nie mógł zobaczyć jak jej policzki przybierają czerwony kolor. To była jedna z tych cech, których Veronica w sobie nie lubiła, a wręcz nienawidziła. Sam fakt, że niewiele było trzeba, żeby się zarumieniła, denerwował ją jeszcze bardziej.
– Chodź – powiedział i złapał ją za rękę po tym jak upewnił się, że samochód jest zamknięty. Nie była pewna czy to możliwe, ale zdawało się jej, że jej policzki zaczęły piec ją jeszcze mocniej niż wcześniej, więc nie miała zamiaru pokazywać swojej twarzy. Jej wzrok utkwiony był w chodniku, a potem na przejściu dla pieszych, przez które, jak się domyśliła, będą przechodzić, jeżeli na sygnalizatorze pojawi się odpowiedni znak.
– Będziemy teraz tak milczeć?
– Może nie mamy o czym rozmawiać. – Wzruszyła ramionami, nie odrywając wzroku od asfaltu.
– Nica, na pewno wszystko w porządku?
– Tak. – Skinęła głową.
– A powiesz mi co takiego tam widzisz?
– Gdzie?
– Ciągle patrzysz w dół.
Kiedy nic mu nie odpowiedziała, pokręcił głową. Zastanawiał się jak ma dowiedzieć się o niej czegokolwiek, jeżeli udzielała mu tylko krótkich odpowiedzi albo milczała. Mimo to jego determinacja nie zmalała. Chciał poznać Veronicę, chciał wiedzieć o niej wszystko i zamierzał zrobić to w każdy, możliwy sposób. Dla niego to nie była idiotyczna, szczeniacka gra, wszystko było na poważnie, bo przecież takiej dziewczyny nie spotyka się codziennie, prawda?
Po tym jak przeszli na drugą stronę ulicy, weszli do niewielkiego lokalu o nazwie „Cupcake". W środku roznosił się zapach parzonej kawy i słodkich wypieków. Ciemne, drewniane stoliki rozstawione było po obu stronach, a w centralnej części stała pokaźnych rozmiarów lada, za której szybą można było dostrzec wszystkie słodkości dostępne w tym miejscu.
– Gdzie chcesz usiąść?
– Może być tam. – Wskazała na pusty stolik przy ścianie. Na twarzy Justina po raz kolejny dzisiaj pojawił się uśmiech, chyba nareszcie zaczynała z nim współpracować. Zajęli miejsca, a wzrok Veroniki utknął w jej dłoniach.
– Nica, jest jakiś szczególny powód dlaczego na mnie nie patrzysz?
Oparł łokcie na stoliku i przyglądał się jej, czekając na jakąkolwiek reakcje z jej strony. Jednak nawet gdyby chciała mu odpowiedzieć i tak nie dostałby odpowiedzi, bo przy ich stoliku zjawiła się rudowłosa kelnerka ubrana w koszulkę z nazwą lokalu, ciemne spodnie i czarny fartuszek wiązany w talii z kieszonką.
– Co dla was? – Uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Dla mnie kawa z mlekiem i ciastko z kremem kokosowym.
Przytaknęła i po tym jak zapisała wszystko w notesie, zwróciła się do Veroniki.
– A dla ciebie?
– Kawę, czarną.
– To wszystko?
Veronica skinęła głową, ale zanim kelnerka odeszła od stolika, odezwał się Justin.
– Dla niej jeszcze ciasto czekoladowe.
– Jasne. Niedługo wrócę z waszym zamówieniem.
– Czemu to zrobiłeś? – powiedziała, nareszcie na niego spoglądając, kiedy rudowłosa odeszła.
– Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci na wypicie tylko filiżanki kawy przez cały wieczór, prawda?
– Justin, nie jestem głodna, więc to nie było konieczne.
Westchnął, a potem oblizał usta nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
– Mogłabyś chociaż dzisiaj na wszystko nie mówić „nie"?
– Ja nie...
– Zawsze mówisz „nie". Nie chciałaś mi podać swojego imienia, ani numeru telefonu. Potem nie chciałaś zgodzić się na naszą randkę, a teraz znowu mi odmawiasz – przerwał jej.
Veronica ponownie nic nie powiedziała, bo zwyczajnie nie wiedziała co. Na początku odmawiała mu, bo był dla niej kimś obcym, w zasadzie nadal był, a potem zwyczajnie chciała się go pozbyć, żeby uniknąć problemów. Teraz sama nie wiedziała co robić. Bała się, że przebywanie z Justinem ściągnie na nią kolejne problemy, a z drugiej strony była pewna, że nie zapomni o nim od tak po prostu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Może na początek powiesz mi coś o sobie.
– Co chcesz wiedzieć?
– Najlepiej wszystko. – Uśmiechnął się.
– Justin, pytam poważnie – Powiedziała, a kąciki jej ust uniosły się do góry.
– A ja poważnie odpowiadam. – Wzruszył ramionami, a uśmiech z jego twarzy nie zniknął. Po tym jak kelnerka przyniosła im ich zamówienie, atmosfera zaczęła się rozluźniać, a Veronica przestała odpowiadać milczeniem. Zaczęli rozmawiać o podstawowych sprawach jak wiek, data urodzenia, ulubiony kolor, ulubione danie, filmy, co robią w wolnym czasie i im więcej rozmawiali tym lepiej Hamilton czuła się w jego towarzystwie. Nareszcie zaczęła go poznawać, ale jej ciekawość dotycząca jego osoby nie słabła. Opowiedział jej o tym jak zawsze interesowała go praca jego ojca i spędzał z nim mnóstwo czasu w jego biurze i o tym jak po skończeniu studiów przejął po nim firmę. Jednak atmosfera stała się napięta, kiedy Veronica zapytała o jego ojca. Justin zręcznie wywinął się od odpowiedzi i zapytał Veronicę o to samo. Kiedy ona zareagowała identycznie jak on kilka chwil wcześniej oboje stwierdzili, że zostawią ten temat i zaczęli rozmawiać o tym jakiej muzyki słuchają.
– Co będziemy robić teraz? – zapytała, kiedy upiła ostatni łyk swojej kawy.
– Możemy iść na spacer, jeśli chcesz.
Justin zapłacił rachunek pomimo narzekań Veroniki, że mogła zapłacić za siebie. Potem wyszli z kawiarni i w ciszy panującej między nimi szli chodnikiem. Hamilton zatrzymała się gwałtownie i odwróciła, kiedy zorientowała się, że Justin nie idzie obok niej. Stał kilkanaście kroków od niej naprzeciwko wejścia do parku.
– Co ty robisz? – zapytała stając obok niego.
– Chodź, wejdziemy tutaj.
– Ale...
Veronica nie zdążyła dokończyć, bo Justin chwycił jej dłoń i delikatnie pociągnął ją za sobą. Mimo to nie zwróciła uwagi na ten cielesny kontakt. Jej uwagę przykuły latarnie, które oświetlały alejki, woda w fontannie, w której załamywały się kolorowe światła niewielkich lampek tam umieszczonych na tle ciemnego nieba, a dźwięki tętniącego życiem miast w tle dopełniały ten widok.
– Pięknie tu – mruknęła do siebie.
– Widzisz? Powinnaś przestać mi odmawiać. – Puścił jej oczko. Veronica pokręciła głową czując po raz kolejny ciepło na policzkach. Zapadła cisza, w której spacerowali nadal trzymając się za ręce. Zatrzymali się obok placu zabaw, który o tej porze jak reszta parku świecił pustkami.
– Kiedy ostatni raz huśtałaś się na huśtawce?
– Żartujesz, prawda? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Nie. – Pokręcił głową. – Nie chcesz chociaż na chwilę znowu być dzieckiem?
– Justin, nie jesteśmy dziećmi.
– Teraz możemy – powiedział, puszczając jej rękę i podchodząc do huśtawki. – No chodź!
– Justin, nie wygłupiaj się.
– Nie wiesz co tracisz! – krzyknął, kiedy usiadł na huśtawce i zaczął poruszać się w tył i w przód, żeby wznieść się wyżej. Przyglądała się mu zastanawiając się czy na pewno ma przed sobą tego samego człowieka. Wydawało się, że Justin miał więcej niż jedno wcielenie. Na bankiecie zachowywał się jak rasowy biznesmen, w barze-jak zwyczajny młody mężczyzna, a teraz był jak małe dziecko. I im dłużej go obserwowała tym bardziej nie mogła go rozgryźć. Ponownie powstawało mnóstwo pytań, na które odpowiedzi mógł udzielić tylko on. Jednak on nie chciał odpowiadać, tak jak dzisiaj, kiedy zapytała go o jego ojca. Z ruchów jego ciała można było odczytać, że nie był to dla niego odpowiedni temat do rozmowy. Dlaczego? Znała jego matkę, ale na jej palcu nie było ślubnej obrączki, a ona nigdy nawet słowem nie wspomniała o ojcu Justina. Ilość pytań odnośnie jego osoby narastała wraz z chęcią poznania go jeszcze bardziej.
Jednak w końcu Veronica dała mu się namówić, zwłaszcza po tym jak zrobił najbardziej niewinną minę jaką w życiu widziała. W ten sposób spędzili prawie godzinę, w trakcie której Justin opowiadał jej żarty. Nie wszystkie z nich ją śmieszyły, ale mimo to nie przestawała się śmiać. Pierwszy raz od długiego czasu poczuła się wolna. Nie ograniczał jej ojciec, ani nie oceniała siostra, która sama nie była wzorem do naśladowania. Po raz pierwszy mogła zachowywać się tak jak chciała, czuć się swobodnie i nie groziły jej za to żadne problemy i uderzenia w twarz.
– Justin, powinniśmy już iść – powiedziała, kiedy zeszła z huśtawki. Brzuch bolał ją od śmiechu, ale to w żaden sposób nie zmniejszało uśmiechu na jej twarzy.
– No dobra – mruknął jak małe dziecko, które nie było zadowolone, bo mama nie pozwalała mu się dłużej bawić. Podszedł do niej i delikatnie chwycił jej dłoń.
– Masz piękny uśmiech.
Oczy Veroniki rozszerzyły się, kiedy ponownie poczuła ciepło na twarzy i najgorsze w tym wszystkim było to, że tym razem Justin to widział.
– Księżniczko, ty się rumienisz – zagruchał, na co Veronica spuściła głowę i odsunęła się od niego.
– Hej, hej, nie zakrywaj się.
Patrzyła na jego stopy przesuwające się w jej stronę, a potem poczuła jego palce na jej podbródku. Uniósł jej głowę i ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Jesteś piękna.
Veronica ponownie próbowała się odsunąć, ale tym razem Justin owinął ramię wokół jej talii.
– Nie uciekaj – wyszeptał nie przerywając z nią kontaktu wzrokowego. Zaraz potem jego miękkie usta zetknęły się z jej ustami. Przez chwilę ogarnął ją szok, jednak nie minęło wiele czasu, kiedy zaczęła odwzajemniać jego pocałunek. I wtedy jak na zawołanie wszystko to o czym Veronica próbowała zapomnieć odtworzyło się w jej głowie jak nagranie. Od razu odepchnęła od siebie Justina i odsunęła się od niego.
– Nica, stało się coś? – zapytał zdezorientowany.
– Odwieź mnie do domu – mruknęła,spuszczając głowę.
– Nica, ja...
– Zabierz mnie do domu, Justin.
W trakcie drogi powrotnej do samochodu, a potem do jej domu Veronica nie odezwała się ani jednym słowem, nawet na niego nie patrzyła. Justin zastanawiał się co takiego zrobił źle. Widział, że dobrze się bawiła, tego uśmiechu na jej twarzy nie mogła sfałszować. I kiedy spojrzał na nią, w jej oczy, które po raz pierwszy od kiedy ją poznał były pełne życia, po prostu nie potrafił się powstrzymać. Zabolało go to, że go odepchnęła, a on nie miał pojęcia czemu to zrobiła. Cisza panująca między nimi zaczęła go dusić. Próbował z nią rozmawiać, ale nic to nie dało, a im dłużej milczała tym trudniej było mu skupić się na czymkolwiek. Kiedy zatrzymał się pod jej domem, wysiadł z auta, żeby otworzyć jej drzwi, ale zanim zdążył dotrzeć do drzwi pasażera, Veronica stała już na chodniku.
– Dobranoc, Justin.
– Nica, proszę...
– Dobranoc – powtórzyła i odwróciła się, a on parzył jak przechodzi przez furtkę, a potem znika za drzwiami willi.
– Kurwa – warknął pod nosem, zaciskając dłonie w pięści, a chwilę potem jego stopa zderzyła się z gumową powierzchnią samochodowej opony. W jego głowie echem odbijało się tylko jedno pytanie: Księżniczko, co zrobiłem nie tak?


~~~~~~~~
Pisałam ten rozdział naprawdę długa, ale nie do końca jestem z niego zadowolona. Jednak nie chciałam trzymać was bez rozdziału dłużej, więc się starałam. Jak mi to wyszło oceńcie sami. Na usprawiedliwienie powiem tylko, że piszę jeszcze dwa opowiadania (jeszcze nieopublikowane), tłumaczę jedno i mam jeszcze szkołę na głowie, więc rozdziały nie zawsze pojawiają się tak często jak bym chciała.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz