sobota, 19 marca 2016

Rozdział 4

Następnego dnia Veronica nie opuściła swojego pokoju nawet na moment. Lucy próbowała nakłonić ją do wyjścia, jednak Veronica nie otworzyła drzwi. Cały ten czas leżała w łóżku, wgapiając się w sufit. Co prawda nie był to pierwszy raz, kiedy ojciec podniósł na nią rękę, ale za każdym razem bolało tak samo. Wczoraj ten pierwszy raz postanowiła się zbuntować, zacząć się bronić przed ciągłymi oskarżeniami ojca, a dzisiaj zastanawiała się co jej to dało. Zaczęła żałować, że w ogóle się odezwała. Nie była pewna czy ojciec mówił poważnie o wydaniu ją za mąż i w duchu modliła się, żeby nie była to prawda. W zasadzie była przekonana, że powiedział to, bo go zdenerwowała tym, że otworzyła usta. Zawsze starała się być idealna, żeby usłyszeć chociaż jedną pochwałę od niego, ale ciągle była niewystarczająco dobra, żeby chociaż uśmiechnął się do niej. Mimo to nie wierzyła, że mógłby oddać ją w ręce zupełnie obcego dla niej faceta, bo nie mógłby, prawda? A przynajmniej chciała wierzyć, że nie mógłby tego zrobić. Pomimo tego, że czuła tą nienawiść, która biła od niego w jej stronę to mimo wszystko jest jego córką, jego dzieckiem i być może tylko ze względu na ten fakt tego nie zrobi.
Myślenie o tym wszystkim pochłonęło ją do tego stopnia, że nie zauważyła nawet, kiedy na zegarze wybiła godzina 20.30. Nawet jeżeli nie chciała, musiała wstać. Wczoraj wzięła dzień wolny, ale dzisiaj musiała iść do pracy. Sięgnęła po telefon i zobaczyła jedną nową wiadomość. Gdyby była ona od Hope wcale by się nie zdziwiła, ale Veronica nie kojarzyła numeru telefonu, z którego wysłano tego SMS-a.

Od: +1 718-113-5436

Witaj, piękna nieznajoma. Kiedy znajdziesz czas na naszą randkę? :*

Dłoń Veroniki zaczęła zaciskać się coraz mocniej na urządzeniu. Kiedy teraz o nim sobie przypomniała, wściekła się. Gdyby nie Justin i to, że przyszedł za nią na dach, dzisiaj nie byłaby w tej sytuacji. Dlaczego on nie chciał dać jej spokoju? Jedyne co przytrafia się jej od momentu, kiedy go poznała to problemy. Pomimo tego, że Justin był tajemniczy i intrygujący miała zamiar go unikać, a tym samym zmniejszyć liczbę swoich problemów. Skasowała wiadomość i odłożyła telefon na szafkę. Podeszła do szafy i wyjęła leginsy w biało-czarne azteckie wzory, czarny, luźny top z nadrukiem w kształcie korony i komplet bielizny, a potem przeszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Kiedy wyszła z kabiny i spojrzała w lustro, jej usta zacisnęły się w cienką linię. Na jej lewym policzku widniał zielono-fioletowy siniak. Nie chciała go nawet dotykać, bo była pewna, że nawet najmniejszy dotyk spowoduje ból. Nie potrafiła na to patrzeć dłużej, więc odwróciła wzrok i skupiła się na suszeniu włosów, a potem ubrała wybrane wcześniej ubrania. W trakcie robienia makijażu musiała uważać na siniaka i potrzebowała trzech warstw, żeby go zakryć, a oczy jak zwykle pomalowała mocno, żeby nikt jej nie rozpoznał. Kiedy skończyła, wróciła do pokoju i do niewielkiej torebki wrzuciła telefon, klucze i portfel z dokumentami, a potem zeszła do kuchni. Była wdzięczna, że o tej porze nie było tu nikogo. W brzuchu burczało jej tak bardzo, że nie mogła wyjść z domu bez zjedzenia czegokolwiek. W ekspresowym tempie przygotowała sobie kanapkę, którą zjadła w pośpiechu. Zaczęła przeszukiwać szafki, żeby zjeść coś po drodze i wtedy usłyszała swoje imię.
– Veronica? Dziecko, jak się czujesz?
Sparaliżowało ją na moment, ale rozluźniła się, kiedy zrozumiała, że to Lucy. Mimo to nie chciała rozmawiać o wczorajszym zajściu. Chwyciła pierwszego batona, jaki wpadł jej w ręce i wyminęła Lucy rzucając tylko „nie mam teraz czasu" i wyszła z domu.

Justin przeciskał się przez tłum ludzi, próbując się dostać do sekcji VIP. Musiał porozmawiać z Veronicą, bo ona ewidentnie zignorowała jego wiadomość, a był pewny, że podała mu właściwy numer, bo sprawdził to osobiście. W pewnym sensie rozumiał, że Veronica jest na niego wściekła i dlatego się nie odezwała. Wiedział, że zachował się jak świnia grożąc jej wyjawieniem prawdy, kiedy tak naprawdę nigdy nie przeszło mu to przez myśl. Oczywistym faktem jest to, że ciekawiło go dlaczego Veronica pomimo tego, że jest bogata pracuje w takim miejscu i ukrywa się za warstwą makijażu. W zasadzie to nie tylko ciekawość, on chciał wiedzieć o niej wszystko, każdy, nawet najmniejszy szczegół. Od momentu, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, nie potrafił wyrzucić jej ze swojej głowy i był w stanie zrobić wszystko, żeby się do niej zbliżyć. Ta wymuszona randka ma dać mu taką szansę, ale najpierw musiał znaleźć Veronicę. Justin nie miał pojęcia czy dziewczyna przyszła dzisiaj do pracy i w ogóle w jakich dniach pracuje, ale od czegoś musiał zacząć. Odetchnął z ulgą, kiedy schodami zaczął zmierzać do sekcji dla VIP-ów, a kiedy się tam znalazł od razu skierował się do baru. Za ladą stała jakaś blondynka, Justin nawet się jej nie przyglądał.
– Hej, wiesz może czy Veronica jest dzisiaj w pracy i gdzie ją znajdę?
– Tak, widziałam ją dzisiaj. Powinna być w barze na dole. – Uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Dzięki – rzucił i bardzo szybkim krokiem zmierzał do swojego celu. Jednak kiedy przepchał się przez tłum ludzi do baru, mina mu zrzedła, bo za ladą stała tylko jedna barmanka i nie była to Veronica. Przez moment myślał, że nie przyszła dzisiaj do pracy, ale potem przypomniał sobie to co powiedziała mu tamta dziewczyna, że widziała Veronicę, więc ona musiała tu gdzieś być.
– Co dla ciebie? – zapytała szatynka stojąca za barem.
– W zasadzie szukam Veroniki.
– Veroniki? – W odpowiedzi skinął głową. – Wiesz co...ona jest teraz na zapleczu, więc musisz poczekać aż przyjdzie. Zawołałabym ją, ale nie mogę zostawić baru. – Uśmiechnęła się przepraszająco.
– A jak się dostanę na zaplecze? – Nerwowo stukał palcami w blat. Był tak blisko i nie miał zamiaru czekać dłużej.
– Tam są drzwi. – Wskazała na prawo. – Ale tam nie można wchodzić! – krzyknęła za nim, kiedy skierował się w pokazanym przez nią kierunku. W tym momencie najmniej obchodziły go słowa dziewczyny. Otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia, którego ściany miały zielony kolor, podłoga była betonowa i gdziekolwiek się nie rozejrzał stały skrzynki z butelkami wypełnionymi alkoholem. Jednak jego oczy spoczęły na brunetce, która stała do niego bokiem z podkładką w jednej ręce i długopisie w drugiej, jak się domyślał sprawdzając ilość towaru. Zrobił kilka kroków w jej stronę, a wtedy Veronica się odezwała, nie unosząc wzrok znad podkładki.
– Hope, jeżeli potrzebujesz pomocy to zaraz przy.... – urwała po tym jak się obróciła i jej wzrok skrzyżował się z wzrokiem ostatniej osoby, którą chciała teraz widzieć. Patrzyła na niego przez kilka sekund, a potem znowu się obróciła i kontynuowała liczenie butelek w skrzynkach, zupełnie tak jakby Justin w ogóle się tu nie zjawił.
– Veronica?
Kiedy odpowiedziała mu cisza, ponownie zrobił kilka kroków w jej stronę, stając obok niej.
– Nica, nie ignoruj mnie.
Wtedy Veronica obróciła się w prawo i zaczęła liczyć butelki w innej skrzynce, tym samym stając plecami do Justina.
– Dość tego – mruknął do siebie. Podszedł do niej i chwytając ją za ramię obrócił ją w swoją stronę, a przedmioty, które trzymała w dłoniach upadły na podłogę.
– Czego? – warknęła.
– Dlaczego mnie ignorujesz?
– Dlaczego? Nie pytaj głupio – prychnęła. – Poznałam cię trzy dni temu i od tamtego czasu ciągle mam kłopoty, więc lepiej będzie, jeżeli dasz mi spokój, Justin.
Ton, którym to powiedziała sprawił, że brwi Justina uniosły się w górę w zdziwieniu.
– O jakich kłopotach mówisz? Przecież nic nie zrobiłem.
Veronica wysunęła ramię z jego uścisku i pokręciła głową.
– Nie ma sensu ci tego tłumaczyć – westchnęła i schyliła się, żeby zebrać podkładkę i długopis z podłogi. Kiedy się podnosiła, Justin chwycił jej podbródek i przypadkowo jego palec zetknął się z siniakiem na jej twarzy ukrytym pod warstwą makijażu. Veronica syknęła z bólu i odsunęła się od niego.
– Nica, co się stało? – zapytał zdezorientowany.
– Nic.
– Coś cię boli?
– Twoja obecność tutaj.
– Słucham?
– Justin, lepiej będzie jak już pójdziesz.
– Nigdzie nie idę – powiedział stanowczo.
– I tak musisz stąd wyjść, tu może przebywać tylko personel. – Skrzyżowała ramiona na piersi.
– Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się czemu mnie ignorujesz. – Skopiował jej gest.
– Widocznie nie miałam dla ciebie czasu. – Wzruszyła ramionami.
– W takim razie masz problem, bo będziesz musiała znaleźć czas na naszą randkę. W przeciwnym razie wiesz czym to grozi.
W duchu przeklął samego siebie. Miał już tego nie robić, a mimo to ponownie straszył ją ujawnieniem jej tajemnicy. Jednak nie mógł zrezygnować, randka z Veronicą była dla niego teraz najważniejszą sprawą na świecie.
Veronica spuściła głowę i przełknęła gulę w gardle. Po tym co stało się wczoraj, jej żołądek zaciskał się w supeł na samo wspomnienie, a na myśl, że mógłby dowiedzieć się prawdy miała ochotę wymiotować nie tylko zawartością żołądka, ale wszystkimi jej organami wewnętrznymi, żeby mogła pozbawić się życia i nie przechodzić przez to piekło, które z całą pewnością zafunduje jej ojciec. Już teraz chciał ją wydać za mąż, w co wciąż nie mogła uwierzyć, chociaż nie zrobiła nic złego, więc nie chciała nawet myśleć co zrobiłby w tym przypadku.
– Dobrze – westchnęła. – Kiedy?
– Jutro.
– Jutro pracuję.
– Nie martw się, załatwię to. Przyjadę po ciebie o 19.
Zaraz po tym wyszedł. Veronica nie wiedziała czy istnieją na świecie takie przekleństwa, które pasowałyby do tej sytuacji. Miała ochotę krzyczeć na samą siebie. Nie mogła uwierzyć, że się zgodziła. Pocieszała się tym, że po tej randce Justin zostawi ją w spokoju, a przynajmniej miała nadzieję, że tak będzie.

Chyba każdy ma swoim życiu takie momenty, kiedy zastanawia się dlaczego dana osoba pojawiła się akurat w tym, a nie innym momencie. Można też zastanawiać się dlaczego wasze drogi się skrzyżowały. Veronica na pewno się nad tym zastanawiała, jednak jednej sprawie poświęcała zdecydowanie więcej uwagi; czego chciał od niej Justin? Przez kilka następnych godzin od pojawienia się Justina jej umysł nie potrafił skupić się na niczym innym. Zupełnie tak jakby ktoś programował jej myśli i mogła przestać myśleć o danej rzeczy dopiero wtedy, kiedy ktoś wcisnął odpowiedni przycisk. Nie mogła zrozumieć dlaczego Justin zainteresował się kimś takim jak ona. Jest najbardziej pożądanym kawalerem w Nowym Jorku, przystojny, wykształcony i bogaty; można powiedzieć ideał. Przez jej głowę przetoczyła się myśl, że Justin zapewne założył się z kimś, obstawiała tego kolegę, z którym był w klubie w dniu, kiedy się poznali, i tylko dlatego z nią rozmawia. Ona nie miała zamiaru stać się częścią jakiegoś szczeniackiego zakładu, więc po tej wymuszonej randce miała zamiar unikać Justina. Liczyła, że jeżeli po tym on sam nie zostawi jej w spokoju, to kiedy zacznie go unikać w końcu czekanie go znudzi. Miała nadzieję, że z powodu tego spotkania z nim nie wynikną jakiekolwiek problemy, z których jej ojciec nie byłby zadowolony, a ona nie miała zamiaru denerwować go jeszcze bardziej.
Następnego dnia dostała wiadomość od Justina, w której przekazał jej, że załatwił jej wolne w pracy i ma być gotowa na 19. Miała wtedy ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy. Nie miała pojęcia gdzie ją zabiera i nawet jeżeli nie cieszyła się z powodu tej randki to musiała wiedzieć jak się ubrać, a jak miała to zrobić, kiedy on nie powiedział jej nic. W dodatku zaczęła się stresować. Nie wiedziała dlaczego jej serce biło szybciej niż zwykle, a jej dłonie się pociły. Przeklinała samą siebie za taką reakcję, bo przecież nie widziała niczego specjalnego w spotkaniu z Justinem. Poza tym nie wiedziała czego ma się spodziewać, bo tak naprawdę go nie znała, widziała go tylko dwa razy.
– Dlaczego ja zawsze muszę pakować się w takie dziwne sytuacje? – Przyłożyła dłoń do czoła, przymykając powieki, a ustami wypuściła powietrze. Jednak pomimo jej negatywnego nastawienia do Justina, musiała przyznać, że miał w sobie to coś. Był tak intrygujący, tak bardzo tajemniczy, że chciała wiedzieć kim tak naprawdę jest. Z gazet można było dowiedzieć się, że miał 22 lata i zarządzał ogromną firmą budowlaną, którą odziedziczył po swoim ojcu, skończył studia na wydziale architektury, które zaczął w dużo młodszym wieku, bo również dużo wcześniej ukończył liceum, był naprawdę bogaty, a kobiety były zdolne zabić, żeby chociaż chwilę spędzić w jego towarzystwie. Jednak nie to zobaczyła Veronica w klubie, kiedy się poznali. Ona widziała młodego chłopaka, którego oczy wręcz krzyczały o uwagę. Czuł się samotny? Tego mogła się tylko domyślać, ale przecież sam powiedział jej, że nie chciał siedzieć w pustym domu. W dodatku chciał spokoju. Dla niej to wszystko w ogóle się ze sobą nie łączyło.

„Kim tak naprawdę jest Justin Bieber i czego chce ode mnie?" – pomyślała. 




2 komentarze:

  1. Kocham twoje opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział !!! Kiedy kolejny? A wgl daj jakiś kontakt do siebie nwm twitter czy Ask?

    OdpowiedzUsuń